czwartek, 17 października 2024

Od czego zacząć poszukiwanie przodków? część 1

 1. Poszukiwanie przodków zawsze należy zaczynać od końca na zasadzie po nitce do kłębka.  

Zaczynamy od swoich rodziców, dziadków, pradziadków itd. Zbieramy podstawowe dane: gdzie kto się urodził, chodził do szkoły, pracował, służył w wojsku, co robił w czasie wojny, gdzie zmarł. Należy zebrać wszelkie możliwe dokumenty, zdjęcia rodzinne z opisem itp

2. Zbieramy opowieści rodzinne.

Szczególnie należy wypytać najstarszych członków rodziny, o to co jeszcze pamiętają. Warto wypytać nie tylko o daty, ale o różne historie rodzinne, "trupy" w szafie, o których cicho sza nigdy się nie mówi. Ciekawe anegdotki, powiedzonka rodzinne, smutne historie. Tutaj trzeba często zachować najwyższą empatię pamiętając, że wypytywanie o niektóre sprawy jest trudne dla rozmówcy. Warto odwiedzić rożnych krewnych, w tym tych których się nigdy nie widziało. Jeśli nam zaufają dostaniemy zdjęcia, dokumenty i różne ciekawostki.

np. wizyta u nigdy nie widzianej rodziny - dopiero na sam koniec wizyty, po przełamaniu widocznych oporów, pokazali dokument z pieczęcią III Rzeszy; był to okres nagonki na "dziadka z Wermachtu"

3. Historie rodzinne. Mity i fakty.

Większość rodzin ma wspaniałe opowieści, które są "prawdziwe na 100%", a po zbadaniu okazują się mitami, wyolbrzymionymi wielokrotnie i uatrakcyjnionymi "faktami". Jednak w większości tych historii jest ziarnko prawdy.

Często opowieści nie są wprost kłamliwe tylko ulegają zniekształceniu u słuchacza, który nie mając wiedzy sam interpretuje fakty zmieniając ich znaczenie. To co było powszechnie wiadome np. po wojnie czy 50 lat temu, w ocenie rozmówcy nie wymaga większego tłumaczenia w trakcie opowieści. Potem okazuje się, że odkrywamy powszechnie znane fakty, które dla nas są wielkim odkryciem, a dla starszego pokolenia to było oczywiste i nikt po prostu o tym nie mówił. Czasem jako dzieci o czymś się dowiedzieliśmy, nikt nam nie tłumaczył i sami to sobie zinterpretowaliśmy, a fakty mogą być nieco inne.

Mity i fakty:

  •  pradziadek z rodziną wrócił z Syberii:

- tak było, ale my zrozumieliśmy to po swojemu tzn że był zesłany na Sybir, a rodzina pojechała z nim, więc szukaliśmy dlaczego zesłano go na Sybir

- po znalezieniu dokumentów okazało się, że pradziadek pojechał na Syberię z rodziną, ale dobrowolnie, do lepiej płatnej pracy

  •  babcia znała niemiecki ponieważ była ze Śląska 
- tak było, ale przede wszystkim dlatego, że pochodziła ze śląskiej/niemieckiej rodziny, w domu mówiła po śląsku/niemiecku, chodziła do niemieckiej szkoły, a w czasie II wojny światowej była na praktykach zawodowych w Niemczech!
  •  krewny z rodziną po wojnie wyjechał do USA 

 - tak było, ale myśleliśmy, że był na robotach w czasie wojny, a rodzina po wojnie dojechała do portu i popłynęli razem, zastanawialiśmy się jak oni wyjechali z Polski zaraz po wojnie

- okazało się, że w czasie wojny krewny służył w niemieckim wojsku, a rodzina mieszkała w Niemczech; zmyliło nas polskie nazwisko i to, że zawsze uważał się za Polaka

  •  mój odległy przodek zasłużył się w bitwie pod Wiedniem i dostał nagrodę od samego króla 
- mit, po moich badaniach tej postaci historycznej okazało się, że krewny który ten "fakt" rozpropagował  miał na myśli ogólnie ludzi o tym samym nazwisku, natomiast cała rodzina zrozumiała to dosłownie, że to nasz przodek
  •  rodzina na Kresach mówiła po polsku, no może gwarą 

- część może mówiła gwarą, ale spora część nie znała już za bardzo polskiego i w domu mówiła po rusku (ukraińsku), a polski znali tylko z kościoła, a w II  RP dzieci także ze szkoły

  •  mój dziadek pochodzi ze szlacheckiej rodziny herbu Sas 
- w 1/4 prawda - ojciec dziadka to sami chłopi, a jego matka miała tylko jednego rodzica ze szlachty, jej matka również była chłopką, która wyszła za szlachcica i ten rzeczywiście był 100% szlachcic (szaraczkowy oczywiście) herbu Sas (ale bez legitymacji)
  • rodzina z Kresów - wszyscy byli katolikami, żadnych grekokatolików
- mit powiązany z określeniem Polak - katolik, Ukrainiec - grekokatolik
- w rozmowie z krewnym zapewniał mnie, że wszyscy z rodziny to katolicy na 100%, a ja miałam kopie z metryk grekokatolickich i całe linie przodków np męskie były "od zawsze" unitami

Mit wynika po pierwsze z odcięcia się od znanego powiedzenia/ mitu propagowanego też przez UPA Polak - katolik, Ukrainiec - grekokatolik oraz katolik dobry, grekokatolik zły lub odwrotnie w zależności kto tak twierdził.

Dodatkowo moim zdaniem, wynika to z chęci odcięcia się od wszystkiego co ukraińskie po mordach UPA. I słyszałam to tylko od osób urodzonych tuż przed, w trakcie i po wojnie. Osoby dorosłe w czasie wojny nie miały problemu z mówieniem o języku, unitach itp. Oczywiście o ile się je zapytało wprost, bo same również o tym nie wspominały.

Fakt: w rodzinach kresowych na Ukrainie było sporo Polaków unitów. Część na pewno była wcześniej od wieków prawosławna, a po unii brzeskiej zostali grekokatolikami. Część szlachty zmieniała obrządek z powodu słabej sieci kościołów katolickich lub konfliktów z duchowieństwem np na przełomie XVII/XVIII wieku. Zdarzało się, że całe wsie przechodziły do obrządku wschodniego. I tak zostawało. Zmiana obrządku nie powodowała automatycznie zmiany narodowości. Szerzej będę o tym pisać w kolejnych wpisach.

4. Ściana

Czasem niestety jest tak, że z różnych powodów, nie sposób dowiedzieć się nic lub prawie nic o przeszłości:

- Babciu odpowiedź coś o wojnie - "chłopcy znaleźli pocisk i potem trzeba było ich zbierać po całym polu". Wtrąca się mama: "Czemu opowiadasz dziecku takie straszne rzeczy? Nie mów o tym więcej".

- Babciu odpowiedź coś o wojnie - "była wojna ...." koniec opowieści i płacz.

- Mamo odpowiedz co wiesz o mordach upa, kto tam zginął, jakieś nazwiska, jacy krewni, miejsca? Babcia Ci kiedyś tyle o tym opowiadała. Odpowiedź: "Nic nie wiem, nic nie pamiętam, po co do tego wracać?"

- Mamo a słyszałaś o rodzinie X - to nasi krewni, coś pamiętasz o nich? Odpowiedź: "Rodzina X?, a tak, to jacyś kuzyni". - koniec, nic więcej się nie dowiem, mimo, że wiem, że wie, bo do niech jeździła jako dziecko i w młodości, są nawet zdjęcia.

- po latach badań genealogicznych: Mamo, a wiesz, że rodzina babci to sama szlachta? Odpowiedź: "A tak, babcia zawsze mówiła, że jej rodzina pochodzi od szlachty". (koniec informacji na ten temat).

Pogodziłam się z tym, że czasem od najbliższych nic się człowiek nie dowie, a nigdy nie widziani krewni już na pierwszej wizycie sypią opowieściami jak z rękawa.

5. Dokumenty z błędami.

Jak najwięcej faktów opierać należy na dokumentach, ale warto wiedzieć które były podrasowane, a w których jest jakiś błąd. Warto to weryfikować.

- np wystąpiłam do USC o akt ślubu babci. Wynikało z niego, że ojciec urodził się przed ślubem. OK, ale jakoś nigdy o tym nie słyszałam i znając babcię coś by o tym wspominała. Na wszelki wypadek zdzwoniłam do urzędu i powiedziałam wprost o co chodzi. Okazało się, że wystawiając teraz akt pomylono daty. Po tej  sprawie domagałam się już kopii oryginałów a nie aktów urzędowych.

- po wojnie wielu przesiedleńców z Kresów sporządzało dokumenty potwierdzające pozostawione mienie. Takie oświadczenie własne i świadków sporządzano u notariusza. W takim dokumencie dziadków znalazł się opis domku : dwa pokoje z łazienką (i wc w moim domyśle). Ktoś w końcu mnie uświadomił, że te oświadczenia były naciągane. Była jedna izba i za stodołę się chodziło, a łazienki nie było.

- babcia miała w jakiś dokumentach błędną datę urodzin - ktoś wystawiając pomylił miesiąc z datą dzienną: zamiast 5 listopada wpisano 11 maja

- przesiedleńców z kresów można szukać na listach PUR (Państwowy Urząd Repatriacyjny) można tam znaleźć informacje kto z kim przyjechał, jaki miał dobytek, co otrzymał na miejscu osiedlenia - nigdy bym nie znalazła dziadków ponieważ w dokumentach wpisano im inne nazwisko (nie wiadomo dlaczego) i cała rodzina wjechała na nich do Polski. I tak zostali zarejestrowani w Polsce po przyjeździe. Nie wiem jak i gdzie to potem sprostowali. Wszystkie pozostałe dokumenty są na prawidłowe nazwisko. A wiem o tym bo widziałam oryginalne dokumenty dziadków.

 - Pradziadek w akcie zgonu miał wpisane miejsce urodzenia Cieszyn. Dzięki temu, że wiedziałam, że rodzina pochodzi z okolic Nasielska, nie szukałam aktu urodzenia w Cieszynie na Śląsku. Koło Nasielska znalazłam miejscowość Cieksyn, w dodatku jest to siedziba parafii i tam właśnie w Archiwum Państwowym znalazłam jego akt urodzenia. Czyli miejsce urodzenia Cieksyn na Mazowszu a nie Cieszyn na Śląsku.

7. Wątpię więc jestem. Wywody genealogicznym ancestry, geni czy myheritage nie są pewne. Indeksy na genetyce są błędne.

Mam zasadę, że wierzę tylko swoim badaniom i wszystko weryfikuję, nie idę na skróty. Czasem korzystam z podpowiedzi, ale je weryfikuję. Tzn osobiście sprawdzam jaki jest zapis w aktach jeśli tylko mam taką możliwość i dostęp do akt. 

Dzięki dostępowi do drzew genealogicznych innych osób można znaleźć drzewa z którymi nas coś łączy. Często jednak są tam błędy Np ja wiem gdzie wpisuję niepewne dane i są one do weryfikacji, ale nie zawsze to piszę. Ktoś może wziąć taki zapis za 100% prawidłowy. Niestety na pewnym etapie badań trudno się obyć bez pewnych założeń genealogicznych, a weryfikacja czasem zajmuje wiele lat.

Sporo pomyłek w genealogii wynika z łatwości powiązania się z inną linią bo właśnie oni występują w księgach w dużej ilości. A nasi przodkowie "pojawiają się sporadycznie i gdzieś znikają". Niestety należy to szczegółowo weryfikować i sprawdzić dokładnie szukając  błędów, tego co nie pasuje. W szczególności należy to robić gdy występuje kilka osób o takim samym imieniu i nazwisku żyjącym w tej samej miejscowości i w podobnym czasie. Czasem wszystko pasuje, poza jednym elementem i to on okazuje się najistotniejszy.

Jeśli możesz twórz linie genealogiczne osób o tym samym nazwisku z danej wsi/parafii. Pomaga to przyporządkować osoby do rodzin i weryfikować sporne sprawy. Najłatwiej się to robi na podstawie metryk z zaboru austriackiego gdzie zwykle podawano dane dziadków.

To samo jest z indeksami metryk na genetece. Tworzą ją wolontariusze z dobrymi chęciami, ale jest tam wiele błędów np. z powodu zwykłych pomyłek lub braku umiejętności odczytania prawidłowo nazwiska, a nawet imienia. Oczywiście same metryki są czasem w fatalnym stanie, mocno wyblakłe, a pismo pozostawia wiele do życzenia. Stąd błędy.

8. Źródła metrykalne i legitymacje szlacheckie kłamią.

Niestety w aktach metrykalnych jest masa pomyłek, czasem naprawdę szokujących jak zamiana nazwiska ojca dziecka z nazwiskiem babki matki. Bardzo często podane jest błędne imię babki. Dlatego początkujący genealodzy popełniają błędy przyjmując jako 100% pewne dane z jednego wpisu w metrykach. Należy to robić na podstawie wielu metryk danej rodziny. Czasami legitymacje szlacheckie które były tworzone przez zaborców by dalej korzystać z przywilejów szlacheckich roją się od nieścisłości. Początkowo wnioski nie były wnikliwie oceniane. W późniejszym czasie kolejne zgłoszenia były jednak dość dobrze sprawdzane i wiele wcześniejszych wpisów po prostu by nie przeszło. Dzięki legitymacjom można znaleźć nowe informacje o rodzinie, zweryfikować je z metrykami czy innymi źródłami. W legitymacjach  z zaboru austriackiego pojawiają się kopie metryk z akt już nieistniejących, wywody przodków sięgające początków XVIII, a nawet końca XVII wieku, często podawana jest nazwa herbu. Oczywiście należy szczegółowo sprawdzić czy rzeczywiście nasz przodek należał do danej rodziny z legitymacji. Należy pamiętać, że część wniosków do heroldii była fałszowana przez wykwalifikowanych specjalistów. Jednak to sporo kosztowało i nie dotyczy szlachty szaraczkowej, która najczęściej nie potrafiła udowodnić faktycznej przynależności do stanu szlacheckiego.


     



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz